niedziela, 16 marca 2014

Niespodzianka :)

Jestem zmiennym człowiekiem. To moja wada...
Jest tu mało czytelników i mało komentarzy...
Chyba każdy wie o co mi chodzi...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
ZAWIESZAM BLOGA...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Ale tu macie moje nowe opowiadanie o Niallu i Acaci :*

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 5

Nie opowiedział, akurat wjechaliśmy na parking galerii. Pociągnęłam za klamkę od drzwi samochodu, zamknięte. Chwile później drzwi wydały dźwięk odblokowującego się zamka i zostały otworzone przez Harry'ego. Gdy wysiadłam z samochodu zamknął moją rękę w żelaznym uścisku. Kierowaliśmy się do automatycznie rozsuwanych drzwi, a chwilę później staliśmy na ruchomych schodach prowadzących spod ziemi na parter. Weszliśmy dom mojego ulubionego sklepu. 
- Meg? Co powiesz na tą sukienkę- wskazał na czarną, obcisłą i krótką sukienkę.
- Po co mi?
- Dzisiaj wieczorem idziemy do klubu, musisz mieć coś ładnego- wyszczerzył białe perły w szerokim uśmiechu.
- Musimy..- na prawdę nie byłam typem imprezowicza
- Tak, muszę się tobą pochwalić.- zbliżył się do mnie i pocałował w policzek. Jego zapach momentalnie mną zawładnął, z resztą tak jak zawsze.
- Ok.. To ja idę przymierzyć sukienkę.- skierowałam się do przymierzalni.
Chwilę po moim wejściu zasłona odsłoniła się i wszedł Harry.
- Harry!- wyszeptałam dosyć głośno- wyjdź!- byłam w samej bieliźnie.
- Mmmm, muszę częściej zabierać Cię na zakupy.- uśmiechnął się zawadiacko miesząc mnie os stóp do głów po czym przyparł mnie do ściany i naparł na mnie swoim ciałem.
- Bo ktoś tu jeszcze wejdzie.- próbowałam go odepchnąć ale nawet nie drgnął.
- Nie martw się o to.-  pochylił głowę, zmuszając mnie do umożliwienia mu dostępu do mojej szyi, gdy nagle poczułam jego usta na mojej skórze. Końcówki jego kręconych włosów drażniły mój policzek.
- Harry - wyjęczałam błagalnym tonem.
Zacisnęłam dłonie w pięści na jego koszulce, ból nasilił się, gdy na swojej skórze poczułam jego zęby. Jego gardłowy śmiech wypełnił powietrze. Przez moment czułam tylko jego miękkie usta, ale Harry nie pozwolił, by ten komfort trwał długo. Pożądliwie uszczypnął mnie zębami. Odetchnęłam z ulgą, kiedy przejechał językiem, po podrażnionym miejscu, pozostawiając kilka mokrych muśnięć, po czym dmuchnął zimnym powietrzem, co przyprawiło mnie o ciarki.- Teraz jesteś moja i nikt nie ma prawa cię dotknąć.- wyszedł z przymierzalni, a ja założyłam sukienkę.
Wyszłam na korytarz, a gdy tylko Harry mnie zobaczył zagwizdał.
- Zdejmuj i kupujemy.
- Ale czy ona nie jest zakrótka?- zapytałam z brakiem przekonania w głosie.
- Jest idealna- uśmiechnął się i odszedł.
Przebrałam się i wyszłam z przymierzalni podążając w stronę lady, przy której stał Hazz. Odebrał ode mnie sukienkę wręczając kasjerce.
- 149 funtów- kasjerka uśmiechnęłą się do nas przyjaźnie. 
- Już daję- sięgnął do kieszeni swoich spodni, w której był portfel i zapłacił.
- Idziemy do tamtego sklepu?- wskazałam na jakiś butik.
- A nie możemy do tego?- wskazał na męski sklep.
- Może się rozdzielimy i spotkamy tutaj za 15-20 minut?
- Tylko uważaj na siebie i bądź pod telefonem.
- Ok- rozdzieliliśmy się
Przebierałam w bluzkach ale nic nie magłam znaleźć. Przeszłam do kategorii spodni, ale tu też nic mnie nie zaciekawiło więc wyszłam ze sklepu.
Udałam się na wyznaczone miejsce spotkania i usiadłam na ławce. Siedziałam już tak jakieś 20 minut, a więc poszłam po niego. gdy weszłam do sklepu zaczęłam się za nim rozglądac ale nigdzie go nie było. Napisłam do niego sms-a.


Wróciłam na ławkę czekając na sms Harry'ego. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Nieznany numer...





poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 4

Szliśmy w stronę jego samochodu. Zadzwoniłam do Katie powiedzieć jej, że jadę Harry'ego. Po chwili podążaliśmy autostradą. Była zupełnie gdzie indziej niż szosa. Była położona od niej co najmniej 5 km dalej.
Drogę spędziliśmy w milczeniu. Nagle drzwi od mojej strony otworzyły się, a Harry chciał żebym mu podała rękę, zrobiłam to bo nie chciałam psuć mu jego dobrego humoru. Weszliśmy do jego ogromnego domu i usiedliśmy na kanapie.
- Meg... Mam Ci coś bardzo ważnego do powiedzenia..- zaczął
- Hmmm?- kiwnęłam głową
- Nie wiem jak zacząć..
- No mów wreszcie- powoli zaczynało mnie to bawić
- Meg, jesteś dla mnie bardzo ważna. Od dawna szukałem już kogoś kogo pokocham ale nikogo takiego nie znalazłem, aż do tej chwili. Megan, jesteś dla mnie całym moim światem, gdy odeszłaś nie mogłem bez ciebie wytrzymać, od kąd cię zobaczyłem wiedziałem, że będziesz moja.- on to wszystko mówił w taki sposób, a mnie łzy same napływały do oczu.- Proszę Cię, nie zostawiaj mnie,- jego oczy stawały się lekko wilgotne- daj mi chociaż szansę.
- Harry... Ja nie wiem co powiedzieć...- czułam się co najmniej dziwnie, co ja miałam mu powiedzieć "Tak oczywiście! Ja też Cię kocham mimo tego że widzieliśmy się 2 razy w życiu"?- Nie znamy się...
- No to możemy się poznać!- przerywając mi krzyknął z entuzjazmem.
- Zgoda.- powiedziałam jakby była to najoczywistsza sprawa na świecie.
- Na prawdę?!
- Pod jednym warunkiem...
- Zgodzę się na wszystko!
- Odpowiedz mi na pytanie: Po co przyjechałeś do Chichester?
- No mówiłem Ci już, że do kolegi
- A tak na prawdę?
- No to jest prawda
- Dobra chodź, jedziemy do niego.
- A-ale nie ma takiej potrzeby- dodał pośpiesznie
- Dla mnie jest.
- Ok. Chodź- kierował się do wyjścia, zachowywał się jak Josh z serialu "Drake&Josh" kiedy się denerwował
- Harry...- przeciągnęłam nieco jego imię kiedy chciał wyjść
- Oookeeejj. Nie przyjechałam do kolegi tylko do ciebie. Zadowolona?- stanął nade mną podczas kiedy ja siedziałam na kanapie.
- Jak najbardziej- zaśmiałam się
- Czyli zostaniesz?- zapytał  pełnym nadziei głosem
- Zostanę...
- Kawa, herbata?- szczerze nie spodziewałam się takiego pytania
- Nie piję kawy.- udał się do kuchni, a po chwili wrócił z kubkani z których wnętrza ulatywała para.- Opowiedz mi o sobie.
- Co chcesz wiedzieć?- zapytał upijając łyk herbaty.
- Może gdzie pracujesz.
- Jestem właścicielem korporacji, nazywa się "Styles international".
- Biznesmen?- przekręciłam lekko głowę nie spuszczając z niego wzroku
- Tak jakby- uśmiechnął się, a ja wypiłam ostatni łyk mojej herbaty.
- Dziękuję- odstawiłam jeszcze ciepły kubek na ławę.
- Zasługujesz na wszystko, a ta herbata to nic w porównaniu co Ci mogę zaoferować.
- Idziemy już spać? Jestem bardzo zmęczona..- teatralnie ziewnęłam i wyciągnęłam ręce do góry
- Jest dopiero po 20:30, możemy jeszcze obejrzeć jakiś film?
- No dobrze...- Harry wstał i zaczął przeglądać kasety, a po chwili usiadł obok mnie włączając przy tym telewizor.

*Oczami Harry'ego*
W połowie filmu Meg zasnęła dlatego wziąłem ją na ręce i wniosłem po schodach aż do sypialni. Zdjąłem z niej spodnie i koszulę i muszę przyznać, że widok był niesamowity.
Przyglądałem jej się przez chwilę bo wiedziałem, że nie zobaczę takiego widoku prędko. Poszedłem do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Chwilę później wchodziłem do pokoju kładąc się przy mojej ukochanej. Miałem nadzieję, że ona czuje do mnie chociaż w odrobinie to samo co ja do niej. Myśląc o niej, o tym jak się uśmiecha, jak się porusza, wykonuje najprostsze czynności życiowe zasnąłem.
***
Gdy się obudziłam była godzina 6:32, moja Meg jeszcze spała. Wstałem z łóżka, odświeżyłem się i zrobiłem nam śniadanie. Chwilę potem usłyszałem kroki na korytarzu na piętrze. Megan już wstała. Nie wiedziałam jaka była jej reakcja na to że jest w samej bieliźnie. Udałem się do jadalni, która była obok i postawiłem jedzenie na stole. Usiadłem na krześle czekając na przyjście Meg.
- Hej Hazz.. Możesz mi coś wyjaśnić?- oho, zaczyna się.
- Hej misia, no pewnie.
- Czemu byłam w samej bieliźnie jak się obudziłam?- usiadła obok mnie
- Przebrałem Cię żeby było Ci wygodniej. Przyznaję, widok był niesamowity.- jej policzki oblał rumieniec.- Zaraz jedziemy na zakupy, nie będziesz ciągle chodzić w jednym i tym samym.
- Dziękuję, ale sama sobie coś kupię w najbliższym czasie.
- O nie, od teraz jesteś moja i będziesz miała wszystko czego sobie tylko zapragniesz.
- Skoro tak to stawiasz...- mogłem to jakoś inaczej powiedzieć..- chciałabym pieska, nowe ciuchy, letnią willę...- przerwałem jej
- Nie za dużo tego?
- No sam mówiłeś, ze będę miała wszystko czego zapragnę.
- Nie miałem na myśli tego, ale tak, tak, już mamy. powiedziałem odnosząc nasze talerze
- To jedziemy na te zakupy?
- Tylko pójdę po kluczyki, Ty możesz już wyjść na dwór i na mnie poczekać.- właśnie wbiegałem po schodach, a ona zakładała buty.
Po chwili siedzieliśmy w samochodzie w drodze do centrum. Meg nagle zapytała.
- Skąd jesteś? Masz tu jakąś rodzinę?- nie opowiedziałem
O mojej rodzinie nie mówię, nie zamierzam poruszyć tego tematu.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 3

Nagle złapał mnie za ramię i obrócił przodem do siebie. Zareagowałam na to ciosem z pięści prosto w twarz. Sekundę później Ryan z krwawiącym nosem leżał na ziemi. Biegłam już jakieś 10 minut i uznałam, że już mnie nie znajdzie. Byłam w centrum miasta. Pamiętam te uliczki, te drzewa. Ale to wszystko się tak bardzo zmieniło... No nic, zauważyłam piekarnie i po chwili kupowałam 4 bułki. Skierowałam się do pobliskiego parku. Co jakiś czas przechodził tędy człowiek ale tak to było tu pusto.
- Katie?!- wstałam z ławki i zaczęłam biec w stronę idącą tyłem do mnie dziewczyny.- Katie! Katie stój!- po chwili dziewczyna się do nie odwróciła.
- Megan???- ze zdziwienia otworzyła usta i wytrzeszczyła oczy.
- Tak!- śmiałam się i mówiłam.
Nie mogłam uwierzyć że ją spotkałam. Po tylu latach... To właśnie dzięki niej 3 razy przyjechałam do tego miasteczka i łącznie spędziłam w nim dobry rok. Spędzałyśmy ze sobą każdą wolną chwilę do póki ona nie wyjechała do Chichester przejąć biznes zmarłej ciotki.
- Co ty tutaj robisz? Minęło tyle czasu od naszego ostatniego spotkania!- cały czas się uśmiechała.
- Wiesz... Właściwie to jestem bezdomna- tym razem powiedziałam z grymasem na buzi.
- Naprawdę? Ale dlaczego?- chyba się przejęła.- Albo nie mów. Chodź do nie do domu, napijemy się czegoś i porozmawiamy.- ruszyłyśmy w stronę jej domu.
Po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Fioletowo włosa otworzyła drzwi i gestem ręki zaprosiła mnie do środka.
Zdjęłam buty, a ona natomiast poszła do kuchni zaparzyć herbatę.
- Usiądź na kanapie! Ja zaraz do ciebie przyjdę- usłyszałam głos dochodzący z kuchni. Po chwili Katie weszła do pokoju z kubkami gorącej herbaty i usiadła obok mnie.
- No to opowiadaj, co się stało.- powiedziałam jej całą historię ze szczegółami jednocześnie układając sobie w głowie wydarzenia z ostatnich dwóch dni. Po usłyszeniu Katie tylko mocno mnie przytuliła a ja zaczęłam płakać.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze, a do czas u kiedy nie znajdziesz lokalu będziesz mieszkać u mnie.- to nie była propozycja, to był rozkaz.
- Nie mogę...
- Możesz. Chodźmy spać, jest już po 22.
Katie pokazała mi wszystkie pomieszczenia itd. i dała mi swoją piżamę żebym się przebrała. Skierowałam się do łazienki i zmieniłam ciuchy, a następnie udałam się do pokoju ale kiedy chciałam do niego wejść usłyszałam pisk Katie.
- Katie!- na łóżku leżała Kat, a na niej siedział jakiś mężczyzna, który ją próbował udusić ale gdy mnie zobaczył uciekł przez balkon.
- Nic Ci nie jest?!- szybko podbiegłam do sparaliżowanej strachem dziewczyny.
- Weszł-ł-łam do p-p-p-pokoju i on t-t-t-t-tam był....- ze strachu nie mogła normalnie mówić!- G-g-grzebał w szafie... I g-gdy mnie dostrzegł powal-lił na ł-ł-łóżko... I z-z-zaczął d-d-usić...
- Nie martw się, teraz chodźmy na dół i napijesz się czegoś, a ja posiedzę obok ciebie.- zeszłyśmy na dół, Katie była owinięta kołdrą. Zaparzyłam jej herbaty i włączyłyśmy film przy którym usnelyśmy.
Następnego dnia obudziłam się na podłodze wtulona w nogę ławy. Plecy mnie strasznie bolały, akurat temu się nie dziwiłam. Poszłam do łazienki się umyć i przebrać, a następnie zrobiłam sobie śniadanie. Zwykłe płatki na mleku. Zbożowe. Katie jeszcze spała, nie chciałam siedzieć w 4 ścianach więc wyszam na dwór.
Zwiedzałam miasto i karmiłam gołębie. Nagle ktoś zaczął mnie wołać... znowu. Tym razem to nie był Ryan, ten głos był miły i przyjazny. Harry??? Spojrzałam w prawo i dostrzegłab biegnącego Hazze w moją stronę.
- Hej Harry, co Ty tu robisz?
- Eemmm, no wiesz... Przyjechałem do kolegi.- wyczuwam kłamstwo...
- A tak na serio?
- Powiem Ci jak pojedziesz ze mną do mojego domu.- to żart?
- Po co?
- Bo to za długo żeby Ci to teraz opowiadać.
- Dobrze jedźmy.- uległam mu.

__________________________________________________________________________
I oto kolejny rozdział :) Pamiętaj: 1 kom = uśmiech na mojej twarzy i motywacja do napisania kolejnego rozdziału :)



sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 2

Gdy obudziłam się rano była godzina 5:24. Nie pamiętam co mi się śniło ale nie było to nic nad zwyczajnego. Boże... Dopiero teraz zorientowałam się że Harry leży obok mnie, a tak właściwie to się do mnie przytula! Szybko zerwałam się z łóżka nie zważając na to czy go obudzę czy nie. Tylko coś wybełkotał i przekręcił się na drugi bok. Założyłam kapcie i wzięłam wczorajsze jeansy i koszulę. Kierowałam się do łazienki, z zamiarem odświerzenia się ale coś koniecznie nie chciało żebym tam dotarła i się o nie potknęła. Podniosłam się i otrzepałam, na szczęście ciuchy zamortyzowały mój upadek dzięki czemu nie był on aż tak bolesny. Weszłam do łazienki, ciuchy rzuciłam na pralkę, a sama wczłapałam się pod prysznic. Strumienie letniej wody idealnie łagodziły mój wczorajszy stres, który jeszcze do końca ze mnie nie zeszedł. Ubrałam się, związałam włosy w kucyka i po schodach zeszłam na dół. Opadłam na kanapę, nie włączałam telewizora bo bym go obudziła. Zaczęłam rozmyślać nad tym po co ja tu jeszcze siedzę. Wstałam z kanapy i wdrapałam się po schodach prosto do sypialni w której była ogromna szafa, w której była moja torebka. Na palcach weszłam do pokoju i wzięłam torebkę. Po chwili byłam na dole. Napisałam mu karteczkę:

Hej Harry!

Dziękuję Ci bardzo za przenocowanie mnie u siebie. Jestem Ci za to bardzo wdzięczna :)
Na razie będę w jakimś motelu ale liczę na to że jeszcze kiedyś się spotkamy xx  ~Megan

Pozostawiając karteczkę na kuchennym stole wyszłam z jego domu. W przeciwieństwie do wczorajszej pogody dzisiaj świeciło słońce i było bardzo ciepło. Nawet nie było śladu po wczorajszej ulewie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie wiem gdzie jestem i nie znam drogi do dom... A no tak.. Ja przecież nie mam domu. Pierwszą myślą jaka wpadła mi do głowy to ponowne pójście do Amber, ale pewnie miała kaca po wczorajszej imprezie. Najpierw musiałam się stąd wydostać, to osiedle było ogromne. Dobrą godzinę błąkałam się między alejkami domów jedno rodzinnych aż w końcu znalazłam wyjście. Teraz pojadę do parku, tak dla zabicia czasu. Wyszłam na jakąś szosę. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, a z Harrym jechałam normalną drogą. Nie wiedziałam czy mam się wrócić czy też iść przed siebie. Po dłuższym zastanowieniu ruszyłam przed siebie. Bałam się, nie wiedziałam gdzie jestem ale szłam. Co jakiś czas obok mnie przejeżdżały jakieś samochody lub ciężarówki. Nie wiedziałam czy oddalam się od miasta czy też się do niego przybliżam. Nagle zobaczyłam bardzo dobrze znany mi samochód. Kurwa! Wskoczyłam w krzaki.
Gdy samochód oddalił się za tyle że kierowca nie mógł mnie zobaczyć cała obolała wyszłam z krzaków. To był Ryan. Po co on tu jechał? Albo czego on tu szukał? Z powrotem szłam w tym samym kierunku licząc na to że dojdę do miasta. Po głowie błąkały mi się różne myśli, miałam ich natłok. Nie wiem ile tak szłam ale powoli zaczynałam się robić głodna. Przyspieszułam kroku, a właściwie to prawie biegłam, żeby tylko dotrzeć jak najszybciej do miasta. Nie miałam już sił, a więc usiadłam na jakimś sporym kamieniu. To koniec.. To koniec... To koniec!!! Przez ten cały czas szłam w złym kierunku. Byłam wprost załamana. Ale jak to ja musiałam wpakować się w jeszcze gorsze bagno i zacząć iść w tą samą stronę! Szosa
 gdzieś gwałtownie skręciła, a ja weszłam na wzgórze i oparłam się o drzewo. Wpatrywałam się w jakim kierunku biegnie szosa i na małe punkty podążające nią. Nie wiem ile tam spędziłam ale zdążyło się już zrobić ciemno.  Wstałam i obróciłam się na pięcie. Nie wierzyłam własnym oczom... Przed moimi oczami ukazało się miasto w dolinie, to chyba Chichester. Byłam tu z 3 razy. Boże... Ja przeszłam prawie 30 km! Ruszyłam w stronę miasta. Schodziłam z góry. To nie była taka mała górka która ma 10 m wysokości. Mieszkańcy Chichester widzieli ją jako górę mającą dobre 50 m! Mijając skały, zboża, drzewa wreszcie dotarłam na sam dół. Ruszyłam w stronę miasteczka. Głód nasilał się, aż tak że za godzinę będzie do nie wytrzymania. Wreszcie dotarłam do miasta! Kierowałam się małymi krętymi uliczkami coraz bardziej zbliżając się do centrum.
- Megan?!- ktoś za mną mnie wołał. Poznałam ten głos i po chwili biegłam najszybciej jak mogłam. Nie było tu wielu ludzi bo byłam jeszcze na przedmieściach. Nagle usłyszałam zbliżający się tupot stóp.

__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Wreszcie udało mi się coś napisać :) Wiem, że rozdział przymulony i wgl. ale o następny się na prawdę postaram.

Rozdział 1

- Wsiadasz? Jesteś cała mokra i pewnie ci zimno nie mówiąc już o tym że następny autobus  jest za niecałą godzinę.- byłam zmieszana, nie wiedział co powiedzieć. Z jednej strony bałam się że mnie wywiezie ale jakaś część mnie kazała mi wsiadać i z nim jechać. Wygrała druga część.
- Ok- wsiadłam do samochodu po czym zaraz jechaliśmy.- Mógłbyś mnie zawieźć na Montghomery 3a?- sptyałam z lekkim strachem w głosie co chyba wyczuł.
- Dobra, będziemy za jakieś 20-30 minut.- patrzył się cały czas na drogę
- Mam na imię Harry.- zdziwiło mnie to że tak od razu się przedstawił. Przecież to nasze pierwsze i ostatnie spotkanie w życiu.
- Ja jestem Megan- również się przedstawiłam żeby nie wywołać następnego pytania o moim imieniu.
- Już jesteśmy- oznajmił.
- Ok, dziękuję z podwózkę.- wysiadłam z samochodu po czym udałam się pod klatkę Am. Co dziwne chłopak wcale nie odjechał. 2 razy dzwoniłam ale nikt nie odbierał. Widocznie była  na nocnej imprezie tak jak zawsze robiła to w sobotę.
Oddaliłam się od klatki idąc w stronę pakru. Deszcz już nie padał ale nadal ze mnie kapało.
- Hej gdzie idziesz?!- krzyknął wysiadając z samochodu chyba dopiero zauwarzywszy że odeszłam.
 - Do parku- co on się tym interesował?
- A po co?-mimo iż było ciemno widziałam jego szalenie zielone tęczówki przepełnine troską.
- Nie mam gdzie spędzić nocy oprócz na jednej z ławek- westchnełam po czym odwróciłam się w stronę parku. Ale poczułam silną i dużą dłoń na ramieniu, która lada moment mnie odwróciła przodem do siebie
- Jedź ze mną do domu- powiedział poważnie. Uczucie które najlepiej opisałoby moje uczucie po tych słowach to może..szok?
- A, a, ale jak to?- zaczełam się jąkać.
- Takto. Nie możesz spędzić nocy na ławce w parku.- czy on się mną przejął?
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu nie zważając na moje nie dokończone zdania. Drogę spędziliśmy w milczeniu. Po 20 minutach zatrzunaliśmy się pod jego domem. Był na prawdę ogromny. Harry zaparkował samochód po chwili czekał aż wysiąę z samochodu i podam mu rękę. Poradziłam sobie sama,  a chłopak coś burknął pod nosem i otworzył drzwi od jego domu.
-Whow!- nic z siebie więcej wydusić nie mogłam.
- Chcesz może wziąść przysznic?- dlaczego mnie tam nie zostawił i nie odjechał tylko zaprosił mnie do siebie na noc.
- Już miałam prysznic pół godziny temu- na naszych twarzach pojawiły u uśmiechy. Awww jakie dołeczki!
Zniknął w jakimś pokoju na końcu korytarza, a po chwili wrócił z bluzą i krótkimi spodenkami.
- Masz, załóż to na siebie- bluza mi się podobała, spodenki były stanowczo za krótkie.
- Dziękuję- odparłam i natychmiast podskakiwałam po schodach jak królik kierując się do łazienki.
Przebrałam się i mimo moim oczekuwaniom wcale nie było mi aż tak widać tyłka.
Zeszłam na dół i zastałam Harry'ego krzątającego się po kuchni.
- Wolisz spać sama czy ze mną?- widać było że miał nadzieję że wybiorę to drugie.
- Dziękuję ale wolę spać sama.- znałam go dopiero półtorej godziny!
- Ok, ja idę do łazinki i zaraz idę spać, tobie też to radzę bo rano będziesz wyglądać jak zombi- zaśmiał się bestrosko, to mi się w nim spodobało.
- Dobrze, to dobranoc!- już dryptałam po schodach ale nagle się zatrzymałam- Harry? Gdzie mam spać?
- Drugie drzwi od lewo!- był już w łazience.
Wymęczona opadłam na łóżko i po chwili zasnełam.

____________________________________

Prolog

Nie mogę przestać o nim myśleć, o tym jak mnie potraktował. Czułam się jak zwykła szmata nie wiedząc gdzie się podziać.  Rodzice nie wchodzili  w grę byłam z nimi od lat pokłócona. Miałam nadzieję że Amber mnie przygarnie na jakiś czas. Udałam się na przystanek autobusowy  gdzie nikogo nie było. Deszcz padał bardzo mocno, tak że w 2 minuty miałam nawet mokre tam gdzie słońce nie sięga, a żadnego daszku czy czego kolwiek w tym stylu nie było w pobliżu.
Popatrzyłam na rozkład jazdy. Ugh autobus za 40 minut. Biło zupełnie ciemno, żywej duszy nie było, samochodów też nie było. Czułam się conajmniej dziwnie. Była godzina 1:49 w nocy. Dziwne że autobusy jeszcze jeżdżą. Nagle zza rogu wyjechał czarny sportowy samochód. Przestraszyłam się gdy zatrzymał się na przystanku. Jskiś facet otworzył drzwi od strony pasażera.
- Wsiadasz?

_______________________________________
_______________________________________
Tak oto i jest! Prolog! Rozdziały będą dodawane codzienie lub co dwa dni :*
Miłego czytania ♥